Nic w przyrodzie nie wybucha bez przyczyny. Trudno więc przypuszczać, że nagłe zainteresowanie się Toyotą przez amerykański Departament Skarbu jest przypadkowe.
Od kilku tygodni Volkswagen zbiera cięgi za dieselgate. Na razie głównie VW, ale zapewne zaraz gromy spadną też na innych producentów silników wysokoprężnych, którzy obiecywali, że z rury wydechowej zamiast tlenków azotu wydobywać się będzie tęcza. Bo jak twierdzą eksperci, silniki wysokoprężne mogą mieć trudności ze spełnianiem wyśrubowanych norm emisji.
Ręce z uciechy zaciera Toyota, która wycofuje się z rozwoju silników wysokoprężnych na rzecz napędów hybrydowych. A diesle zaczęła kupować od BMW. Podobno przy homologacji Toyocie nie wychodzą tak dobre wyniki, jak BMW, więc to tylko kwestia czasu, zanim dieselgate dopadnie inne marki.
Ale równolegle do dieselgate w Stanach Zjednoczonych pojawił się kolejny temat, który w Krainie Wolności i Hamburgera może odciągnąć uwagę od jakichś tam niewidocznych cząsteczek emitowanych ze śmiesznych, niemieckich samochodzików. Wróg Numer 1 (słownie: JEDEN!!!! CAPSAMI Z WYKRZYKNIKIEM I BOLDEM), czyli ISIS jeździ terenówkami marki Toyota.
Stacja ABC News donosi, że sprawą zainteresował się wydział finansowania terroryzmu (niefortunnie dwuznaczna nazwa 😉 ) amerykańskiego Departamentu Skarbu. Eksperci podejrzewają, że (tu werble) sympatycy ISIS kupują Hiluksy i Land Cruisery legalnie, a następnie przekazują je terrorystom. Toyota słusznie zauważa, że trudno jest producentowi kontrolować rynek wtórny. Nikt świadomie nie sprzeda floty samochodów firmie “Przewóz Zamaskowanych Mężczyzn, Broni i Materiałów Wybuchowych Sp. z o.o.”.
Zastanawiam się, na ile nagłośnienie niefortunnego kontekstu, w którym pojawiają się terenowe samochody marki Toyota, jest dziełem przypadku. Spędziłem kilkanaście lat na Bliskim Wschodzie i Toyota jest tam po prostu bardzo popularną marką, także w segmencie aut terenowych. A to przekłada się na dostępność części, łatwość obsługi, itp. Osoby sterujące organizacjami terrorystycznymi nie są głupie i zamiast organizować przetargi, w których wygrywa luksusowa limuzyna w cenie do 100,000 złotych z najdłuższym rozstawem osi i podajnikiem do parasola w drzwiach, wybierają samochody, które są trwałe, dobre w terenie i łatwe do naprawienia przez człowieka, który poza obsługą Toyot zajmuje się głównie obsługą kóz.
Twój kot kupowałby Whiskas. A Twój dżihadysta – Toyotę.
Toyota na pewno zauważyła że w jakimś kraju arabskim jakiś jeden diler nagle sprzedaje średnio dziennie więcej niż każdy inny przez miesiąc. Najwidoczniej ten diler czy ta sieć dilerska handluje wyłącznie Toyotami dlatego tylko Toyoty wożą kałachy. Gdyby właściciel tej sieci dilerskiej handlował Daciami to pewnie to Dustery byłyby niezniszczalne:)