Porsche Taycan to moim zdaniem jeden z najciekawszych w ostatnich latach debiutów na rynku motoryzacyjnym. Czy uda się połączyć tradycyjne dla marki sportowe osiągi ze środowiskowymi celami?
W komentarzach od widzów zauważam, że w samochodach elektrycznych przede wszystkim brakuje im zasięgu. Czort z infrastrukturą do ładowania, byle można było przejechać takim elektrykiem znad morza w góry bez “tankowania”. Problem w tym, że większy zasięg można osiągnąć głównie poprzez zastosowanie bardziej pojemnych, cięższych i większych objętościowo akumulatorów. A ponieważ akumulatory w samochodach elektrycznych ważą po kilkaset kilogramów, trzeba by wozić ze sobą na przykład półtorej tony akumulatorów, co z kolei przełoży się na zasięg, prowadzenie, miejsce dla pasażerów i na bagaż.
Inną metodą jest umożliwienie szybkiego ładowania. Ale do tego potrzebna jest infrastruktura. Co z tego, że Porsche Taycan może przyjąć 270 kW, skoro najszybsze ładowarki w Polsce mają po 150 kW, a większość tzw. szybkich ładowarek ma po 40-50 kW.
Czyli trzeba jeździć eko. Poniekąd tego chcą prawodawcy, którzy zmuszają koncerny motoryzacyjne do inwestowania w zielone rozwiązania. No to Porsche zainwestowało i tak mamy Taycana.
Co to w ogóle znaczy Taycan? Skąd ta nazwa? Proces wyboru nazwy dla zupełnie nowego modelu jest ciekawy i złożony. Przede wszystkim trzeba wybrać jakiś kierunek. W wypadku elektrycznego Porsche na początku postawiono na koncepcje związane z hydro- i aerodynamiką.
Zespół dyskutował i eksperymentował z różnymi nazwami. W sumie z około 600 propozycji lingwiści odrzucali słowa, które mogły wywoływać niemiłe lub niepożądane skojarzenia. Następnie prawnicy dyskutowali nad kwestami związanymi z naruszeniem znaków towarowych na różnych rynkach, co trwało kilkanaście miesięcy.
W końcu jesienią 2017 roku osiągnięto konsensus, że nazwa “Taycan” spełnia kryteria fonetyczne, prawne, kreatywne, strategiczne i związane z nowym modelem. Nazwa “Taycan” ma tureckie korzenie i mniej więcej oznacza “duszę narowistego, młodego konia”. I takie ma być właśnie elektryczne Porsche: żywe, szybkie, lekkie… W dodatku w herbie Porsche jest koń, a po japoński “Taycan” oznacza “fizyczne doświadczenie”, a to pasuje do prowadzenia samochodu. Wszyscy są szczęśliwi.
A czy szczęśliwy będzie kierowca Porsche Taycan? Zapraszam na test!
Dodaj komentarz