Suzuki Swift to najbardziej niedoceniony grzybowóz, któremu Suzuki Motor Poland zrobiło onegdaj wielką krzywdę wprowadzając specjalną edycję sygnowaną przez Joannę Brodzik.
Każda marka chciałaby, żeby jej samochodami jeździły osoby młode, atrakcyjne, zamożne, wpływowe, aktywnie spędzające czas, itp. Przypomina to trochę wymagania na eksponowane stanowisko w korporacji: 20 lat doświadczenia w zarządzaniu dużymi zespołami ludzi, ale kandydat nie może być starszy niż 30 lat.
O Suzuki Ignis spytał mnie na parkingu pod sklepem bardzo sympatyczny emeryt (sądząc po wieku i zainteresowaniach pracował w tzw. służbach). Oczywiście, że chce nim dojeżdżać na działkę. W Baleno nie widziałem nikogo, kto nie mógłby być moją matką. Celerio w ogóle nie widziałem na ulicy. Swiftem Sport jeździ mój przyjaciel Mirek, który ma córkę w wieku odpowiednim do Swifta. Ale ona woli MINI.
Ostatnio rozmawiałem z kimś o Swifcie i potencjale klikalności testu. Stwierdziłem, że to świetne auto i test Suzuki Swift na pewno się wyklika, bo to taki grzybowóz. Moja rozmówczyni powiedziała wtedy, że w sumie ona jeździ Swiftem. Ale dwie dekady doświadczenia w branży sugerują, że nie jest w wieku Magdy M. (która w serialu jeździła Renault Clio 1. generacji).
Nie wiem, jakim cudem udało mi się nie obejrzeć ani jednego odcinka serialu (wtedy miałem jeszcze telewizor), ale może nie byłem w grupie docelowej. Widziałem jakiegoś making-ofa, w którym ekipa opowiadała o wyzwaniach związanych z dokumentacją np. stroju bohaterki w scenach, które miały być kontynuowane następnego dnia. Czy spodnie od piżamy były wkasane w skarpety, czy nie? itp. Zresztą bardzo ciekawe, bo widzowie są bezlitośni, jeśli chodzi o takie pomyłki.
W każdym razie dekadę temu Magda M. była wzorem do naśladowania dla młodych, niezależnych, atrakcyjnych i kompletnie zagubionych dziewczyn, które topiły swoje smutki w wiadrze lodów z Zielonej Budki i wylewały swoje żale kotom, które (podobnie jak mężczyźni) olewały je wkrótce po zaspokojeniu swoich potrzeb.
Do takich kobiet postanowiło uderzyć ze swoim (skądinąd świetnym) produktem Suzuki. I tak powstało Suzuki Swift Joanna Brodzik Edition, znane również jako Brodzikowóz. Gdyby Polska była normalnym krajem, to byłby strzał w dziesiątkę. Dziewczyny odklejają się od wiader z lodami i ruszają do salonów, aby tam dokonać aktu emancypacji w postaci zakupu własnych czterech kółek.
Niestety, Polska jest krajem patriarchalnym, w którym decyzja o zakupie samochodu konsultowana jest z mężczyzną. A mężczyzna nie pozwoli ani kobiecie, ani innemu mężczyźnie kupić babskiego auta. Bo tak być nie może. Samochód to domena mężczyzn i to mężczyźni popierdując i bekając porozumiewawczo będą wybierać samochód dla matki, żony, kochanki, siostry, koleżanki, sąsiadki.
Do tego taki macho w przyciasnej marynarce i kremowych jesiotrach z CCC też nie kupi babskiego auta, bo go kumple wyśmieją. I tak Suzuki musiało szybko ratować się współpracą z Michałem Kościuszką, który przez kilka sezonów jeździł Swiftem, a przy okazji reklamował Suzuki Swift Sport (jeszcze lepszy samochód i jeśli znajdziesz gdzieś taki w salonie, to kupuj NATYCHMIAST!!!!).
Jakiś czas temu testowałem inne miejskie auto, które było tak zaprojektowane, że A. było w nim wygodnie, a mnie za cholerę nie. Zadzwoniłem do działu prasowego marki i spytałem, czy projektując wnętrze miano na uwadze przede wszystkim wygodę kobiet? Poproszono mnie, abym nie drążył tematu, bo marka nie może sobie pozwolić na zaszufladkowanie samochodu jako babskie auto. Dodam, że za PR była odpowiedzialna kobieta.
Mnie nie przeszkadza, że Suzuki Swift reklamowała Joanna Brodzik. Sam kiedyś lubiłem Kasię i Tomka. Ba, poszedłem kiedyś z koleżanką na kurs robienia sushi i normalnie sam się poczułem jak bohater serialu. Było tak światowo, przyjemnie, bez polskiego szowinizmu i seksizmu, którego ofiarą padło Suzuki Swift.
Suzuki Swift wg Ani.
Dodaj komentarz