lagnua

… i z dużym prawdopodobieństwem nigdy nim nie będzie. Nawet jeśli należysz do klubu Renault 25.

Renault na zdjęciu zwróciło moją uwagę z dwóch powodów: po pierwsze zostawiało cztery ślady (niestety nie udało mi się tego uchwycić na zdjęciu), po drugie ktoś ewidentnie był dumny z faktu, że jeździ takim samochodem. 25-kę w lepszym stanie (przynajmniej wizualnym) można znaleźć w sieci za 890 euro, a gdyby ktoś chciał pójść na grubo, to za niecałe 11.000 euro jest wersja full wypas, która powinna na kołach dojechać z Francji do Polski. I założę się, że ani droższe ani tańsze auto nie zostawia czterech śladów.

Nie czepiam się tu konkretnie modelu 25, ani nawet Renault. W Polsce znalazłem dosłownie jedną 25-kę na sprzedaż (dla odmiany ze Szwajcarii) i to samochód ciekawy oraz na pewno nadgryziony zębem czasu. Podobnie, jak mnóstwo truchła poruszającego się po polskich drogach. I nie będę się odnosił do statystyk, które mówią, że średnio samochód na polskich drogach ma nawet 14 lat (wiem, Newseria, ale dane Samar). Bardziej martwi mnie przekonanie wielu właścicieli samochodów, że skoro kupili super brykę za 5-10-15 tysięcy złotych, to nic więcej z nią nie będą musieli robić.

Nawet buty trzeba co jakiś czas czyścić, impregnować, itp., bo inaczej czeka nas wizyta u szewca. Im but był tańszy, tym mniej opłacalna naprawa. W dużym uproszczeniu podobnie jest z samochodami.

Szanse na to, że Twoja bita beta osiągnie status klasyka są niewielkie. Szczególnie, że pewnie próbujesz ją naprawić u pana Zenka, który z Ciebie nie zedrze, ale też nie naprawi. Najwyżej załata. Może zdążysz do tego czasu samochód sprzedać, może nie. Ruletka. Dlatego wszelkie pytania typu “jaki samochód kupić za 30 tysięcy pln?” odpowiadam: z historią.

Historia jest ważna nie tylko w przypadku samochodów relatywnie nowych, ale także w przypadku o wiele starszych. Dziś (o ile uda mi się opublikować post przed północą) odwiedziłem znajomego, Mirka Staniszewskiego. Prowadzi w Jabłonnie zakład, w którym przywraca do dawnego blasku samochody z całej Europy.

DSC_0668

U Mirka w zakładzie pachnie samochodami. Olejami, smarami, skórą. Najchętniej położyłbym się z głową na fotelu kończonego właśnie Jensena, bo skórzana tapicerka pachniała Rolls-Roycem (zresztą chyba skóra była od tego samego dostawcy).

12345

Pod maską Aston Martina było lepsze porno niż czeskie orgie z Red Tube.

DSC_0665

A obok stoi sportowy prototyp, który przez kilkadziesiąt lat swojego istnienia nigdy nie został ukończony. Przyjechał z Wielkiej Brytanii i może nareszcie doczeka się poszycia.

DSC_0661

Często słyszę narzekanie, że upada polski przemysł, rzemiosło, itp. Tymczasem o mądrego mechanika wcale nie jest łatwo. Szczególnie takiego, który potrafi coś naprawić zachowując oryginalność auta, a nie tylko wymienić pół samochodu. I tu kłania się historia auta, bo kupić (jak to trafnie określa Złomnik) “jaktajmera” każdy potrafi. Ale znaleźć auto, które będzie dobrą bazą do restoracji, albo jest w takim stanie, że wkrótce samo zacznie zyskiwać na wartości, to już wyższa szkoła jazdy.

Kto, co, kiedy i jak naprawiał? To pytania, na które chcesz znać odpowiedź zarówno kupując klasyka, jaki i auto, które ma bezpiecznie wozić Ciebie i Twoją rodzinę.

P.S.

W zeszłym roku u Mirka kręcony był jeden odcinek Fanów Czterech Kółek. Spotkałem wtedy Mike’a Brewera.

3 komentarze

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *