driftem

W sezonie ogórkowym wszystko jest newsem. Nawet “agresywny drift na Moście Świętokrzyskim”.

Kolejne mrożące w żyłach krew nagranie z wideorejestratora na desce rozdzielczej samochodu, którego kierowca ma misję zbawiania świata. Rozumiem, że drogi pełne są wariatów, których należy tępić. Szczególnie rowerzystów. Ale przyglądając się z boku kamerkowemu szałowi mam wrażenie, że użytkownicy takich urządzeń starają się post factum uzasadnić sobie zakup.

Z niezdrowym zainteresowaniem śledzę kompilacje nagrań zza wschodniej granicy. Można zmarnować cały dzień oglądając dzwon za dzwonem. Z tych nagrań wylewa się bezdenna głupota ludzi, którym nie dałbym miotły do zamiatania ulicy, a co dopiero kluczyków do samochodu. Trochę w tym makabrycznej rozrywki, trochę refleksji nad kruchością ludzkiego życia.

W Polsce wolimy edukować. Tu nie przepuścił pieszego. A tam wyprzedzał na podwójnej ciągłej. To jeszcze zgłośmy to na policję.

Rzeczywiście, tylko tego typu zgłoszenia z dowodem mają sens. Próbowaliście się kiedyś dogadać z operatorem 112 i wyjaśnić mu, że jedziecie drogą nr 123 w kierunku na XYZ i widzicie zachowującego się niebezpiecznie kierowcę? Ja kilkakrotnie próbowałem i poddawałem się, bo po drugiej stronie wyraźnie czuć niechęć do przyjęcia wezwania.

Co ciekawe, mimo chęci nagrywania wykroczeń innych i zgłaszania ich organom ścigania, sami pomstujemy, że wybrańcy narodu zawzięli się na nas instalując fotoradary, polując z krzaków na bogu ducha winnych kierowców i uruchamiając odcinkowy pomiar prędkości. Lub (o zgrozo!) kamery rejestrujące przejazd na czerwonym świetle. Kali ukraść krowę, co?

Dlatego Szanowni Wideorejestratorzy, jeśli jeszcze raz usłyszę coś na temat polowania na kierowców, to poproszę was, żebyście w dupy powsadzali sobie wasze kamerki. To nie jest drift.

TO JEST DRIFT.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *