Parę tygodni temu podsumowałem test Mitsubishi Outlander PHEV stwierdzeniem, że ze względu na brak dopłat, brak infrastruktury i brak innych zachęt Outlandera PHEV można kupić tylko z przekonania. Tymczasem Mitsubishi w Polsce opublikowało listę istniejących przywilejów. Czy kogoś one przekonują?
MMC Car Poland donosi, że kierowcy pojazdów niskoemisyjnych mogą korzystać z przywilejów w Warszawie, Krakowie, Katowicach, Wrocławiu, Szczecinie, Gdańsku, Toruniu i Tarnowie. Np. w Warszawie właściciel takiego samochodu ze specjalnym identyfikatorem wydanym przez ZDM wjedzie na Trakt Królewski.
Przejechać się wśród spacerujących w weekend mieszkańców stolicy to marzenie, którego spełnienie naprawdę uzasadnia wydanie pierdyliona na samochód o napędzie elektrycznym. Podobnie, jak darmowe korzystanie ze stacji szybkiego ładowania we Wrocławiu. Owszem, w Polsce jest już parę szybkich ładowarek, ale wg mapy jeszcze nie we Wrocławiu. Jeśli wiesz, gdzie jest ładowarka CHAdeMO we Wrocławiu, napisz w komentarzach. Pierwsza osoba, która podeśle wiarygodny dowód dostanie ode mnie jakiś gadżet 😉
Darmowe parkowanie, to kolejny przywilej dla elektryków i hybryd w kilku polskich miastach. W przypadku hybryd w cenie Yaris/Auris to się nawet opłaca, bo jeśli przez parę godzin dziennie musimy parkować w strefie płatnego parkowania, to we Wrocławiu (8 godzin x 5 dni w tygodniu x 4 tygodnie w miesiącu x 12 miesięcy) daje to roczną oszczędność rzędu 6200 złotych w strefie A. Dodajmy do tego oszczędność paliwa i niższe koszty eksploatacji i wychodzi na to, że te 15 tysięcy złotych różnicy w cenie zakupu zwróci się w ciągu 2-3 lat.
Ale w przypadku nieszczęsnego Outlandera PHEV jest o wiele gorzej. Ze względu na dopłaty rzędu kilku tysięcy euro i w niektórych przypadkach niższe opodatkowanie model ten jest stosunkowo popularny na Zachodzie, ale w Polsce nie ma tak drogich stref płatnego parkowania, żeby w dającym się przewidzieć czasie zrekompensować 60-70 tysięcy złotych różnicy w cenie zakupu.
Piszę to ze smutkiem, bo gdyby to zależało ode mnie, opodatkowałbym wszystko, co dymi i hałasuje, a ludzi z wyciętym DPF-em skazywałbym na ciężkie roboty. Niestety, moje poglądy na ten temat są równie popularne, co odcinkowy pomiar prędkości, a ten na razie obejmuje jedynie 81 km dróg w całej Polsce.
Zaraz pewnie usłyszę, że naród biedny i nie stać go ani na mieszkanie, ani na samochód, a już na pewno nie na nowy i drogi. Jasne. Samochód się kupuje tanio, a on potem sam jeździ i nie trzeba wydawać nawet złotówki na utrzymanie go w dobrym stanie technicznym. A na leczenie za 30 lat będzie nas stać? Może na szczęście nie dożyjemy i problem się rozwiąże.
W weekend nie przejedzie Traktem, bo jest zamknięty jako deptak i nawet autobusy nie jeżdżą.
To już w ogóle nie ma po co kupować 😉