Przyjechałem na prezentację Skody Superb Combi na grubo – jako reprezentant YotuTube’a. Największy samochód w klasie prosi się tylko o jedno: o system autonomicznego prowadzenia.
#SWAG – czy ludzie z YouTube’a wiedzą, z kim mają do czynienia? Ale przejdźmy do Skody.
Skoda Superb to genialny produkt speców od marketingu. Jest w niej tyle wszystkiego, że obiektywnie trudno zaprzeczyć doskonałości serwowanego produktu. Jeśli chcesz dostać jak najwięcej za rozsądną cenę, to odkładasz na bok wszystko inne. Ja mogę sobie mówić, że to jedne z najnudniejszych samochodów na świecie, że nie widzę wielkiej różnicy między poprzednią, a nową generacją, ale to skazuje mnie na bycie określanym mianem debila. OK, Superb Combi ma największy bagażnik, najwięcej miejsca z tyłu, może mieć wszystkie systemy. Jeśli szukasz największego, najdłuższego, w najlepszej cenie, to bierz Superba. Ale pierwiastek zajebistości czeska limuzyna ma niewielki.
Po przejechaniu tych paruset kilometrów przewidzianych podczas prezentacji wydaje mi się, że Skodą Superb Combi najlepiej podróżuje się na tylnej kanapie. A jeśli już trzeba siedzieć z przodu, to najchętniej włączyłbym jakiś komputer, żeby zawiózł mnie z A do B. Skoda to nie Ford. Służy do jeżdżenia, a nie do prowadzenia.
Ale po co ja sobie będę strzępić język (palce na klawiaturze), skoro na końcu i tak wybierzesz najnudniejszy samochód, na jako będzie Cię stać?
Dodaj komentarz