Święta, święta, okna i samochód wypucowane. Jak tu nie wypić za zmartwychwstanie?
Lubię wino. Lubią je też moi znajomi, więc po paru okołoświątecznych spotkaniach piwniczka wyschła. Dziś pojechaliśmy na wielkanocny brunch (polecam, bo cała rodzina się zachowuje najlepiej jak potrafi, a przy tym nie trzeba się narobić w domu), a potem odwoziliśmy jeszcze gościa z Norwegii na lotnisko. I w drodze powrotnej naszło nas, że wino do kolacji to tylko na cepeenie.
Alkohol na stacji benzynowej brzmiał absurdalnie dla gościa z Norwegii, który w okolicy domu może kupić najwyżej piwo do 4,5 procent i to też nie cały dzień, a w określonych godzinach. W ogóle alkohol na stacji benzynowej to absurd w rodzaju rozdawania zapałek dzieciom. Może nie spalą stodoły, ale szanse na to maleją.
Według Światowej Organizacji Zdrowia liczba punktów sprzedających alkohol w Polsce jest niemal czterokrotnie większa niż zalecana. Nad Wisłą jeden punkt przypada na 273 mieszkańców zamiast sugerowanych minimum 1,000 mieszkańców. Zacząłem liczyć punkty w promieniu 15 minut spacerem od domu, w których mógłbym nabyć alkohol. Zgubiłem się w okolicy 20. Jeden z punktów to stacja benzynowa. Ale gdybym pojechał samochodem, to w 5 minut mam z 5 stacji benzynowych i niewyobrażalną wręcz liczbę sklepów otwartych również w niedziele niehandlowe. To powiedziawszy, najciekawszy wybór win często jest właśnie na stacji benzynowej, a nie w jakimś osiedlowym sklepiku, gdzie głównie schodzą wódka i piwo.
Po co o tym wszystkim opowiadam? Jakiś czas temu zgłosił się do mnie klient z branży paliwowej z pomysłem promowania bezpieczeństwa. Akcja była mocno naciągana, ale klient był nieugięty i wyszła z tego straszna szmira. Moim zdaniem trzeba było zmienić podejście: zamiast tkwić w świątecznych korkach do supermarketu, zrób świąteczne zakupy u nas na stacji. Kupisz nawet przyzwoite wino. Tylko przyjedź trzeźwy.
Bardzo dobrze, że można kupić alkohol w tylu miejscach o dowolnej godzinie. To jest jedna z niewielu rzeczy, która mi się podoba w Polsce. Nie wiem czemu, ktoś miałby ograniczać moją wolność w tej kwestii, po co ? Czy będzie lepiej w Polsce jak sprzedaż alkoholu będzie ograniczona ? Na pewno, nie. Tak samo to że nie mogę zrobić zakupów w niedzielę też mi się nie podoba.
Teraz przynajmniej jeszcze mogę się upić w niedzielę jak mam ochotę. Tyrając cały tydzień, chcę mieć do tego prawo.