Kolega Damian linkuje na Facebooku do zdjęcia brd24.pl, a na zdjęciu auto na drzewie i informacja, że to już 33. ofiara “akcji znicz”. Celowo używam określenia “akcja znicz” w tym kontekście, bo moim zdaniem to zmasowane działania nekroterrorystów.

Zapewne jutro usłyszymy, że ofiar było jeszcze więcej, a świąteeczny weekend był najtragiczniejszy od lat. Przyczyną większości wypadków były nadmierna prędkość, niedostosowanie prędkości do warunków atmosferycznych, złe warunki atmosferyczne, brawura, alkohol, być może ktoś wspomni o złym stanie technicznym aut, a nawet o zmęczeniu kierowców.

Wszystkich Świętych ma to do siebie, że ma stałą datę: 1 listopada. Jasne, zdarzyło się parę razy, kiedy na grobbing wybierałem się bardzo lekko ubrany, raz nawet w szortach (sic!), ale to raczej psikusy pogody. W normalnych okolicznościach Wszystkich Świętych jest dniem ponurym zarówno ze względu na pogodę, jak i na ogólne okoliczności towarzyszące temu świętu.

W tym roku Wszystkich Świętych trwa w zasadzie cztery dni, do tego pada, do tego na drogę wyjechali absolutnie wszyscy, którzy nie powinni. Nic dziwnego, że wypadków będzie więcej niż na przykład w roku ubiegłym, kiedy akcja znicz trwała tylko dwa dni, a pogoda była znośna. Zgadzam się z twierdzeniem, że po polskich drogach jeżdżą debile, którym nie powinno pozwalać się rozmnażać, a co dopiero prowadzić samochód. Można ich spotkać codziennie w porannych korkach, na trasach między miastami. Ale na co dzień są rozproszeni na większej przestrzeni, a 1 listopada wszyscy kierują się na cmentarz. Dosłownie i w przenośni.

Ale problem ze Wszystkich Świętych jest moim zdaniem przede wszystkim kulturowy. Prawdziwa “akcja znicz” to pokutujące w wielu rodzinach przekonanie, że choćby był potop i inwazja kosmitów, to 1 listopada należy odwiedzić wszystkie groby na wszystkich cmentarzach, nawet jeśli są w różnych miastach. I tak dla wielu kierowców jest to po prostu stres. Bo jak nie odwiedzimy grobu dziadka, to się teściowa wkurzy, a jak nie odwiedzimy grobu wujka Tadzia, to obrazi brat, itd. Od paru lat odwiedzamy z Anią groby (na szczęście tylko Warszawa i okolice) najpóźniej na kilka dni przed Godziną Zero, a 1.XI najwyżej spacerem na Bródno (bo blisko), jeśli pogoda dopisze. I jest foch, że nie było nas dziś w Legionowie (bo w czwartek 27.X się nie liczy), ale trudno. Nekroterrorystom mówimy nie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *