Pytacie, czy byłem na targach w Genewie i czy coś mi się tam podobało? Na szczęście nie. Już wyjaśniam o co chodzi. Dawno, dawno temu…
(to jest tłumaczenie tego wpisu)
Jako niskobudżetowy dziennikarz/vloger motoryzacyjny nie mogę sobie pozwolić na wyjazd na dni prasowe do Genewy/Frankfurtu/Paryża. Genewa i wszystko do 50 km w głąb Francji jest zarezerwowane. Nocleg w stajence kosztuje więcej niż prezentowane na targach auta Mansory. Zresztą cokolwiek dzieje się po dniach prasowych i tak zostało opublikowane w internecie, więc #nikogo.
Czasem jednak zdarza mi się dostać zaproszenie. Jadę i cierpię. Dlaczego? Bo mój gospodarz oczekuje zwrotu z inwestycji. Parę lat temu był to Fiat, na którego stoisku było 500 limitowanych wersji Fiata 500 sprzed liftingu. #nikogo
Skoro już jestem na targach, wypadałoby trochę popracować. Bieganie po halach ze stawywem i kamerą samo w sobie jest męczące, ale taką mam pracę. Oświetlenie jest fatalne. Targi samochodowe zaplanowane są z myślą o ludzkim oku, nie o obiektywach. Półmrok miesza się z ostrymi światłami odbijającymi się od lśniących karoserii. Ludzie snują się tam i z powrotem. Każdy próbuje wykadrować idealne ujęcie, bo muszą NATYCHMIAST zapostować w sieci. Za dwa dni #nikogo.
Ale powiedzmy, że udało mi się nagrać to, co chciałem. Udało mi się powiedzieć do kamery coś, co nie jest kompletną bzdurą. Czas na montaż i upload. Tysiące dziennikarzy z całego świata właśnie wpadło na ten sam doskonały pomysł. Jedyne sensowne połączenie (i najlepsze na targach jedzenie, które jest jeszcze bardziej popularne niż internet) jest na stoisku Skody. Skoda przygotowuje nawet strefę dla mediów z ok. 20 miejscami do pracy i kablowym internetem. Zapomnij o Wi-Fi. Promieniowanie jest tak silne, że można sobie mózg upiec. Jest nawet problem z bezprzewodowymi mikrofonami, bo częstotliwości się gryzą. Żeby zdobyć miejsce do pracy na stoisku Skody (nie zmyślam, sam tak robię) trzeba pojawić się na miejscu w chwili, kiedy otwierają bramy (7:00-7:30). To znaczy, że wstajesz o 5:00, bo najbliższy tani nocleg był w Sarajewie. Rezerwujesz ostatnie wolne miejsce, bo nie jesteś jedynym cwaniakiem na targach. I czekasz na znajomą twarz, z którą na zmianę przez cały dzień będziecie pilnować miejsca/pracować. Do czasu, kiedy zdążysz wszystko zmontować i wrzucić do sieci, #nikogo.
Parę lat temu siedziałem (na stoisku Skody, a gdzieżby indziej?) obok ludzi z Autoexpress/Carbuyer. Przyjechali z własnymi desktopami, monitorami, itp. Mieli montażystów i lotne ekipy reporter+operator. Co najmniej 10 osób. Mieli umówione wywiady, mieli zarezerwowany dostęp do samochodów (tzn. przez 30 sekund nikt się nie kręcił w tle). Byli zorganizowani jak Niemcy. To jest duże przedsięwzięcie, profesjonalne medium, mają zasoby, żeby relacjonować targi w taki sposób, w jaki powinno się to odbywać w dobie internetu. Codziennie montują i wrzucają do sieci po kilkanaście materiałów. Po czasie, który zajmuje mi zmontowanie moich wypocin, zgadliście: #nikogo.
Podsumowując, naprawdę się cieszę, że nie jadę na tegoroczne targi, bo przynajmniej nie będę musiał robić materiałów, których nikt nie ogląda. Zamiast tego wolałbym spokojnie przejść się po targach, obejrzeć nowości, pogadać z ekspertami. Patrzenie na targi przez obiektyw sprawia, że nie czujesz atmosfery. Jesteś z boku. Więc jeśli spytacie mnie, czy coś mi się podobało w Genewie, odpowiem: absolutnie nic.
Dodaj komentarz