Land Rover Discovery od samego początku był wytrzymałym samochodem terenowym. Nie dlatego, że jeździł w Camel Trophy, ale dlatego, że wytrzymywał loty nastolatków.
O ile mnie pamięć nie myli Land Roverem Discovery (jeszcze trzydrzwiowym) skakałem kiedyś na bocznej drodze. W miejscu, w którym kończył się asfalt i zaczynał się piach, była hopka, na której wcześniej pewien młody człowiek (nie ja) uszkodził przednie zawieszenie Civika. Ale cztery koła w powietrzu były. Dyskoteką latałem już ja i bardzo mi się to podobało. Szczególnie, że ojciec (o ile w ogóle ten pożyczony od szefa na parę dni samochód pamięta) dopiero dziś się dowie, że Discovery było w powietrzu.
Na pokładzie Discovery Serii 1 (już jako pasażer) przejechałem też kilkaset kilometrów po pustyni w ramach corocznej dubajskiej imprezy offroadowej. Było wygodnie nawet czterem osobom z bagażem, samochód bez problemu pokonywał piaszczyste przeszkody. I nic się po drodze nie zepsuło. Chociaż nie wiem, ile kosztował przegląd takiego auta po imprezie. W każdym razie Discovery od zawsze kojarzy mi się z dobrymi właściwościami terenowymi, nawet jeśli po drodze zgubi się jakiś element.
Test Land Rovera Discovery miałem w planach już od wiosny, ale na przeszkodzie stanęła tama. Polska prezentacja Dyskoteki gdzieś pod Wadowicami miała w programie odcinek off roadowy. Bardzo mi to pasowało, bo chciałem nakręcić pod okiem camelowego weterana parę wizualnie atrakcyjnych przejazdów. Niestety do okolicznego akwenu wpuszczono trochę wody i trasę szlag trafił. Tzn. Land Rover Discovery podobno by przejechał, ale niekoniecznie na fabrycznych oponach i niekoniecznie bez redukcji masy poprzez zgubienie paru elementów.
To jest właśnie problem z off roadem. O ile nie chcesz kąpać się w błocie, musisz podchodzić do zdolności terenowych swojego samochodu z dużą rezerwą.
Ale tak między nami mówiąc, kto samochodem za 100 tysięcy euro będzie jeździł w terenie? Land Rover Discovery jest wielki, rozmiarami podobny do Range Rovera Vogue. W dodatku może być 7-miejscowy, a w drugim i trzecim rzędzie jest tyle miejsca, że na pokład można zabrać siedmioro dorosłych. Wszędzie isofiksy, gniazda USB, schowki, a wszystkie fotele składają się i rozkładają automatycznie. Podoba mi się.
Tymczasm Ania dla odmiany testuje Range Rovera Sport V8 Supercharged.
Dodaj komentarz