Volkswagen California to następca najpopularniejszego kampera na świecie – Volkswagena Bulli, ogórka, hippisowskiego vana. Samochód odebrałem zgodnie z planem w piątek przed południem, a potem (zgodnie z prognozą) nad Polskę nadciągnął front burzowy.

Plany mieliśmy ambitne. Najpierw Karpacz, a potem morze. Jeszcze podczas testu Mercedesa Marco Polo znalazłem pod Karpaczem malowniczo położony Camp66. Niestety w lipcu nie dojechaliśmy, bo na południu zepsuła się pogoda. Tym razem pogoda zepsuła się w całej Polsce i nawet rozważaliśmy z A., żeby cały test odwołać i siedzieć w domu pod kocem. Prognoza pogody zmieniała się z godziny na godzinę, więc w końcu postanowiliśmy spróbować.

Już w połowie drogi do Wrocławia rozpadało się tak mocno, że po drugim telefonie udało nam się wprosić do znajomych na noc. Słuszna decyzja, bo może i dojechalibyśmy pod Karpacz o sensownej porze, ale przez dwa dni nie byłoby po co wychodzić z kampera. Volkswagen California zaparkował więc pod domem we Wrocławiu. Następnego dnia (a może i jeszcze w nocy) zrobiliśmy pokaz rozkładania dachu, działania lodówki, rozkładania rolety (wczoraj dzwonił do mnie Marcin z kempingu, żebym mu przypomniał jak sie blokuje teleskopowe nogi).

W sobotę spotkaliśmy sie jeszcze z moim innym znajomym, którego też staraliśmy się wcześniej namówić na przechowanie nas, ale zanim się dodzwoniliśmy, urobiliśmy innych znajomych. Zobaczyliśmy starówkę w Jeleniej Górze i zjedliśmy świetną pizzę. Potem jeszcze spacer po Cieplicach. Ładnie tam.

W końcu Volkswagen California zaparkował na polu kempingowym z widokiem, o jaki mi chodziło. Z tyłu las, z przodu góry. Prawie nie padało, więc można było podziwiać piękne krajobrazy. W międzyczasie stwierdziliśmy, że nad morze nie ma co jechać, bo tam tylko leje, a my mieliśmy w planie zanocować na kempingu z widokiem na morze. Przejrzałem ofertę od Szczecina do Jastarni i wytypowałem trzy takie miejsca. Do sprawdzenia przy okazji testu następnego kampera.

Z ciekawszych rzeczy, testowy Volkswagen California miał już zamienioną butlę z gazem z Campingaz na coś, co można dostać w polskich sklepach. O ile nie jesteś w Jeleniej Górze w niedzielę. Ale udało się w Leroy Merlin. Potem w Warszawie pan zajmujący się parkiem prasowym pokazał mi, że była przecież zapasowa butla, a ja ją kompletnie zignorowałem.

Poza tym w Karpaczu jest paskudnie. Wszędzie reklamy, pełno turystów, spory ruch. Polecana na TripAdvisorze ponoć najlepsza restauracja w mieście zamknięta akurat na cały tydzień. Kolejny lokal nie przyjmował kart płatniczych (od dłuższego czasu, sądząc po stanie kartki z tą informacją). Trzeci wybór padł na coś, co wyglądało nienajgorzej, ale okazało się strzałem w stopę.

Wróciliśmy na kemping, zrobiliśmy jadalną kolację i zaprosiliśmy Holendrów z sąsiedniego kampera. W kilka dni zaliczyliśmy więcej spotkań towarzystkich niż przez miesiąc w Warszawie.

Volkswagen California wg Ani.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *