Nowy Lexus NX to jeden z pierwszych modeli japońskiego koncernu, którego interface użytkownika dogonił XXI wiek. I pewnie by przegonił, gdyby tylko zespoły pracujące nad różnymi elementami pojazdu czasem ze sobą rozmawiały.
🏎️🏎️🏎️ SJS Driving Academy zaprasza na szkolenia! 🏎️🏎️🏎️🏎️
https://cutt.ly/SJSDASZKOLENIA
Od wielu lat pracuję sam lub w bardzo małych zespołach. Na studiach było to parę osób, potem w radio pracowałem właściwie obok głównej redakcji. Od ośmiu lat pracuję w domu – najpierw samodzielnie, a kiedy biznes zaczął się rozrastać, ja skupiłem się na stronie redakcyjnej, a administrację przejęła Ania. Ale nasze “najmniejsze korpo świata” odbywa regularne statusy, na których wymieniamy się informacjami, dyskutujemy nad projektami, omawiamy plany na przyszłość i wyciągamy wnioski z przeszłych wydarzeń.
Wszystko to zapisujemy w plikach, do których oboje mamy dostęp, współdzielimy kalendarze, jesteśmy w kopiach maili. Generalnie wiemy, co się mniej więcej dzieje w sprawie danego projektu, nawet jeśli żadne z nas nie musi drugiego pilnować.
A teraz przełóżmy to na większą organizację. Każdy pracownik ma na głowie kilka(naście) spraw i w każdej z nich spotyka się kilkoma osobami. Niektóre się pokrywają, niektóre nie. Czasem ktoś pójdzie na urlop i jeśli projekt jest pilny, to ktoś inny się nim zajmie, a jeśli nie jest pilny, to tydzień czy dwa nikomu nie zrobi różnicy. Może poza naszym najmniejszym korpo świata, które po drugiej stronie ekranu czeka na odpowiedź, bez której nie możemy działać dalej.
A teraz wyobraźmy sobie jeszcze większy biznes. Oto globalny gigant motoryzacyjny opracowuje nowe modele. Celowo używam liczby mnogiej, bo rozwiązania z jednego modelu np. napęd hybrydowy typu plug-in z RAV4 występują w Suzuki Across i Lexusie NX 450h+, a system inforozrywki, który w Polsce pierwszy raz zobaczyliśmy w Lexusie, równolegle pojawił się w elektrycznej Toyocie bZ4X i Subaru Solterze.
I ten gigant opracowuje system inforozrywki, który musi współpracować z innymi systemami w samochodzie. Czyli zespoły X, Y i Z powinny się ze sobą komunikować, a następnie zespół A powinien zintegrować to, co wypracowały. Zamiast tego w Lexusie NX system inforozrywki, nawet jeśli o lata świetlne wyprzedza dotychczasowe rozwiązania, to sprawia wrażenie niedorobionego. Zupełnie tak, jakby X, Y oraz Z nie za bardzo wiedziały o swoim istnieniu, a integrator A nie lubił się z członkami pozostałych zespołów.
Bo jak inaczej rozumieć sytuację, w której na wyświetlaczu o przekątnej kilkunastu cali brakuje ekranu głównego (home screen)? Albo masz nawigację, albo media, albo ustawienia, albo informacje o zużyciu paliwa. Ale choćby dwóch z tych rzeczy na raz już nie.
Albo ikona do wywołania obsługi głosowej (można powiedzieć Hey Lexus, albo nacisnąć ikonę z mikrofonem) zakrywa słowo “języki” w menu ustawień. Jasne, jak często zmieniasz ustawienia językowe w systemie? Ale sam fakt, że ktoś tego nie zauważył, daje do myślenia.
Albo sterowanie zawartością wyświetlacza przed kierowcą z poziomu wyświetlacza przeziernego. Kto to wymyślił i po co? Skoro na kierownicy są przyciski, to dlaczego nie nadać im stałych funkcji, a mniej popularne ustawienia wynieść do systemu inforozrywki, jak robią to praktycznie wszyscy?
Do tego dochodzą komunikaty głosowe, które są po angielsku, mimo że język systemowy to polski. Obsługa głosowa po polsku działa, czego nie można powiedzieć o obsłudze po angielsku. I to wszystko w samochodzie kosztującym średnio 300 tysięcy złotych?
Sam Lexus NX jest dobrym rozwinięciem poprzedniej generacji. Na rynku nie ma lepszych modeli hybrydowych, ale NX mógłby być o wiele lepszym samochodem premium, gdyby zespoły pracujące nad oprogramowaniem czasem ze sobą rozmawiały.
Dodaj komentarz