Mercedes-Benz Klasy X to pickup. Myślisz sobie: teraz mogę nie tylko mieć samochód drwala, ale nawet luksusowy samochód drwala. Byle barber nie podskoczy swoim SUVem, kiedy zajadę pod salon X Klasą!
Po tygodniu spędzonym z Mercedesem Klasy X trudno mu sobie wyobrazić lepszy powód, żeby ten samochód kupić. Przynajmniej w naszej szerokości geograficznej. Rozumiem, że kiedyś pickup był świetną alternatywą dla kratki i nagle na modnych przedmieściach łatwiej było spotkać Nissana Navarę niż BMW X3. Co kto lubi. Ale kiedy leasing na Navarę, Amaroka czy Rangera się skończy, amatorzy pickupów z przyjemnością wracają do swoich SUVów. Dlaczego?
Pickup jest z założenia samochodem roboczym, pozbawionym luksusowych dodatków, do których właściciele SUVów przywykli. Jasne, nikt w Polsce poza GDDKiA nie kupi pickupa w bazowej wersji. Lepiej sprzedają się Wildtracki i inne Aventury. Z tej perspektywy pickup z gwiazdą na masce powinien sprzedawać się, jak kartofle, które można nim wozić.
Tyle, że Mercedes-Benz Klasy X to tak naprawdę Nissan Navara. Mercedes może zapewniać, że auto ma szerszy rozstaw kół, jest odrobinę dłuższe i właściwie większość elementów karoserii jest inna niż w Navarze, ale na razie pod maską jest nawet ten sam silnik. Z Renault. Na zakrętach Mercedes nieco mniej się przechyla niż konkurenci, ale nadal przełożenie układu kierowniczego (dział techniczny Mercedesa w Polsce nie zna dokładnych danych) jest takie, że na zwykłym rondzie musisz obrócić kierownicę o 180 stopni. To nie SUV, którego prowadzisz jedną ręką, bo w drugiej trzymasz wegańskie latte.
Tu w ogóle z napojami jest problem, bo jest właściwie tylko jeden uchwyt na napoje. Po cholerę uchwyt na napoje w roboczym samochodzie? Bo jak cały dzień jeździsz załatwiać sprawy, a potem godzinę stoisz na mrozie na jakiejś budowie, to chcesz się napić gorącej kawy. Niekoniecznie wegańskiego latte. Poza tym w Mercedesie Klasy X nie ma miejsca, żeby położyć telefon, dokumenty, rękawice. W ogóle słabo z miejscem, tak jakby ten samochód powstał w próżni.
Na razie jedyną osobą, która napaliła się na Mercedesa Klasy X jest chłopak mojej znajomej, niejaki Garry. Garry jest stolarzem z gatunku, co to mają parę nieruchomości w Europie. Ale być może swój zawód powinien uwiarygodnić przed klientem i przyjechać pickupem. Że niby taki z niego niebieski kołnierzyk z krwi i kości, prawdziwy fachura, który gołymi rękami hebluje deski. Może jako trzeci samochód…
Dodaj komentarz