Przez wiele lat kombi kojarzyło mi się jednoznacznie z Volvo. Pudełkowate Volvo 240 z bagażnikiem, w którym zmieściłby się cały dobytek przeciętnej rodziny. Potem V70, które cały czas miało surowe kształty. Bardzo obawiałem się nowoczesnego Volvo V90.
O moich obawach za chwilę, tymczasem kilka słów wyjasnienia. Test właściwie zaczął się od S90, które odjechało na lawecie. Nikt nie wie, co się stało. Po prostu rano samochód stwierdził, że nie ma prądu i w związku z tym nie ma zamiaru odpalać. Szczęście w nieszczęściu zamieniłem test S90 na V90.
Czego tu się bać? Volvo V90 jest naszpikowane najnowszymi, dostępnymi w ramach szwedzkiego koncernu technologiami. Zresztą podobnie, jak kiedyś V70. To w V70 po raz pierwszy zetknąłem się z adaptacyjnym tempomatem. To V70 miało system ostrzegania przed kolizją. Błyskające czerwone światło na szybie przed kierowcą i głośny dźwięk ostrzegawczy na pewno zwracały uwagę, ale też przyprawiały o palpitację serca. Kolizji dało się uniknąć, ale potem kierowca lub któryś z pasażerów mógł wylądować na kardiochirurgii.
Wielu moich kolegów po fachu wsiadając za kierownicę Volvo zaczynało test od wyłączania wszystkich “pikaczy”. Wiele osób denerwowały nawet zamontowane na słupkach A diody systemu ostrzegającego o pojazdach znajdujących się w martwym polu. “Trzydzieści lat jeżdżę i wiem, kiedy inny pojazd znajduje się w moim martwym polu!” I JEB!
Na jednej z imprez Volvo podchmielony (i chyba już pracujący w innej firmie) średniego szczebla menedżer przyznał mi się, że gdyby Volvo nie pakowało systemów bezpieczeństwa w standardzie, lub razem w pakietach ze skórzanymi fotelami lub lepszym systemem audio, przeciętny nabywca w życiu by za to nie zapłacił. Volvo jest bezpieczne, bo jest bezpieczne. Ma pasy, długą maskę, belki w drzwiach i jest ciężkie, więc zmiecie innych z drogi. Lubimy bezpieczeństwo bierne. Aktywne jest dla lamusów.
W przypadku Volvo V90 obawiałem się, że po pierwsze zdominują je systemy bezpieczeństwa, a po drugie, że straci ten lekko toporny charakter. Kombi Volvo powinno być, jak bardziej luksusowe Subaru. Odporne na próbę czasu, ale jednocześnie przytulne.
V90 rzeczywiście jest naszpikowane nowymi systemami i straciło całą toporność. Ale nie przypuszczałem, że mi się to spodoba. “Pikacze” jest cholernie trudno wyłączyć, bo są teraz pochowane w ósmym pod-menu na piątym ekranie małego telewizora na środkowej konsoli. Ale przez większość czasu nie przeszkadzają. Są dopracowane do tego stopnia, że działają niemal bezinwazyjnie. Samochód po prostu jedzie i kierowcy niestraszna 700-kilometrowa trasa w deszczu i mgle.
Duże kombi jest kompletnie poza moim kręgiem zainteresowań, ale tak bardzo chciałbym widzieć Volvo V90 zaparkowane pod domem!
Dodaj komentarz