W zeszły weekend jechaliśmy we czworo BMW i8. Aby umilić zwiniętym w paragraf pasażerom podróż, rzuciłem jakiś bon mot, że przynajmniej to nie Alfa Romeo Giulia i dojedziemy do celu. Wtedy Bartek powiedział, że nasz wspólny znajomy Marian już i tak mnie za Alfę nie lubi.

Marian miał kiedyś Alfę Romeo 159. Był to niewątpliwie samochód piękny, kupiony z salonu, wymuskany, o którym pod koniec leasingu Marian nie mówił już w superlatywach. Raczej cieszył się, że leasing się skończył. Kilka lat później Marian zachowuje się, jakby kilometry przejechane w Alfie były najpiękniejszym czasem w jego życiu, a sugestie, jakoby pamięć mogła go zawodzić prowadzą tylko do irytacji i szufladkowania ludzi, jako “tych, co nie znają się na motoryzacji, bo przecież o motoryzacji wiedzą tylko ci, co Alfę w życiu choć raz posiedli” (posiadali?).

Marian wzdycha do Giulii i do szewskiej pasji doprowadzały go moje powątpiewania, bo przecież nie jeździłem, to co ja tam mogę wiedzieć? No to jeździłem i 159, i Giulią. I mogę się wypowiedzieć. Za chwilę obejrzycie sobie moją wypowiedź.

Tymczasem parę tygodni temu napisał do mnie Mieszko, żeby pochwalić się, że w końcu wybrał samochód dla siebie. Wcześniej rozmawialiśmy o mocniejszych wersjach Klasy A, może Serii 1. Generalnie jakiś warm, a może nawet hot hatch. Co zamówił Mieszko? Alfę Romeo Giulię 2.0 TB.

– Nie mogłeś zadzwonić, napisać? Wybiłbym ci to z głowy!
– Nie chciałem ci przeszkadzać.

Cała nadzieja w tym, że Mieszkowi nie przyznają leasingu, ale już jest w ogródku, już wita się z gąską.

Przedstawiłem mu w skrócie (właściwie w skrócie, to jest film, ja gadałem przez pół godziny) listę paru największych mankamentów Giulii, ale Mieszko mi wyjasnił, że ostatnich parę lat jeździł struclami, więc kiedy wsiadł do nowego samochodu, to moje czepialstwo z zakresu usability nie robi na nim wrażenia. Po prostu kupuje nowy samochód z super-szybkim układem kierowniczym i ma nadzieję, że będzie OK.

Ponadto wyszła nam jeszcze jedna ciekawa obserwacja. Mieszko w końcu nie chciał ani Audi, ani BMW, ani Mercedesa. To co miał kupić? Lexusa, Infiniti? Z całym szacunkiem dla japońskich marek premium, Alfa Romeo Giulia jest jedyną alternatywą. I to, jak mawia zmartwychwstały ostatnio nowożytny kronikarz Marcin Kędryna, jest zła wiadomość.

Alfa Romeo Giulia według Ani. Polecam komentarze.

2 komentarze

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  • Mareczku, posiadam 159 1.9 JTDm od nowości – od 10 (!) lat. Przejechała może niedużo, bo ma dopiero 113 000 km na budzie, w tym czasie pozaplanowo wymieniłem 1 (jedną !) część – łożysko w prawym przednim kole. Tyle.

    Prośba: przestań pier…lić trzy po trzy, te “żarty” przestały być śmieszne.

    • Czyli w chwili zakupu był to silnik 10-letni. Nie dziwię się, że z tak sprawdzoną jednostką i tak małym przebiegiem nic się nie zepsuło. W Giulii Q silnik też się nie psuje. Nawala elektronika, zanim zdąży się zepsuć cokolwiek innego 🙂