Honda zmarnowała ponad dekadę próbując wciskać klientom ekologię pod postacią bezpłciowego modelu Insight i niedorobionej CRZ. A można było wszystkie pieniądze włożyć w rozwój nowego Civika Type R.

Zacznijmy od tego, że nie jestem wrogiem ekologii. Wierzę w globalne ocieplenie i dostrzegam jego efekty za oknem. Czuję też, czym grzeje okoliczna ludność, kiedy rano budzę się z ciężką głową i drapaniem w gardle. Dlatego wierzę w konieczność ograniczania emisji szkodliwych substancji w gospodarstwach domowych, w przemyśle i w transporcie. Co nie znaczy, że do końca życia będziemy musieli jeść plankton. I Honda Civic Type R jest tego przykładem.

Polska energia węglem stoi i – jeśli wierzyć rządzącym – stać będzie w tym samym miejscu przez kolejnych kilkadziesiąt lat. Szczególnie, kiedy poczynione zostaną liczone w dziesiątkach miliardów złotych inwestycje w nowe moce wytwórcze. Zamykanie świeżo zbudowanych lub zmodernizowanych bloków energetycznych byłoby marnotrawstwem. A tak górnicy będą szczęśliwi i pozwolą przetrwać jeszcze niejedne wybory.

Z tej perspektywy bończuczne zapowiedzi miliona aut elektrycznych na polskich drogach wydają się bezsensowne. Chyba, że ministerstwo realistycznie przewiduje import używanych EV z Europy Zachodniej. Wtedy rzeczywiście możemy dobić do miliona w ciągu dekady. I wszystko to będzie zasilane z węgla, co umocni pozycję Polski, jako kraju potrafiącego łączyć tradycję z nowoczesnością.

Nadzieja w przemyśle, którego zagraniczni (jeszcze) właściciele stawiają na dekarbonizację. Być może to międzynarodowe koncerny zainwestują w odnawialne źródła energii. O ile nie zabronią im stawiać tych zdradzieckich wiatraków, które jak wiadomo zostały wymyślone przez Niemców, żeby zabijać polskie bociany.

A co z transportem? Jeśli rząd wprowadzi zmiany w akcyzie, to w dłuższym okresie teoretycznie powinno doprowadzić do poprawy stanu parku maszynowego w Polsce. Wprawdzie w projekcie przezornie nie pada słowo “ekologia”, bo to lewackie zabobony i gender, ale z założeń wynika, że starsze (czyt. mniej ekologiczne) samochody staną się relatywnie nieopłacalne. Można się zastanawiać, czy jeśli ktoś ma 10000 pln do wydania na samochód, to będzie szukał lepszego z niższą akcyzą, czy kupi większego trupa, w którego cenie udało się akcyzę zamaskować. Ale to już insza inszość. Generalnie na polskich drogach powinno być więcej samochodów w lepszym stanie technicznym.

To nadal kropla w morzu potrzeb, dlatego nowe samochody muszą spełniać coraz bardziej wyśrubowane normy emisji. Problem w tym, że spełnianie jednej normy czasem skutkuje naruszeniem innej (patrz dieselgate i Volkswagen). Ale próby trwają. Koncerny motoryzacyjne produkują coraz bardziej ekologiczne pojazdy, żeby średnia emisja w gamie modelowej mieściła się w normie. Wprawdzie Mazda pokazuje, że silnik wolnossący można jeszcze optymalizować, ale coraz częściej producenci sięgają po turbo. Inna metoda to łączenie napędu elektrycznego i spalinowego. Hondzie dotychczas słabo to wychodziło, ale słyszałem wiele dobrego o nowym NSX.

I tu dochodzimy do Hondy Civic Type R. Miłośnicy syfika załamują ręce, że nie ma już kręcącego się pod niebiosa wolnossącego i-VTEC. Ale jest turbo, które wydaje dźwięki jak umiłowane przez fanów rajdów Subaru Impreza WRX czy Mitsubishi Lancer Evo. Mimo nowoczesnego silnika pod maską Honda Civic Type R jest oldskulowa i moim zdaniem jest najfajniejszym z dostępnych obecnie na rynku hot hatchy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *