Pamiętacie reklamy płynów do naczyń, w których producenci gimnastykowali się, żeby udowodnić, że nowy płyn jest jeszcze lepszy od tego dotychczas najlepszego? Volkswagen Tiguan jest jak taki płyn do naczyń.
Właśnie wróciłem ze statycznej prezentacji Volkswagena Golfa 7,5 (tzn. face lifting 7. generacji). Samochód wygląda tak samo, ale ma w standardzie reflektory w technologii LED, opcjonalny wirtualny kokpit i nowe systemy inforozrywki reagujące na gesty. I nowy silnik 1.5 TSI. Jasne, to tylko kuracja odmładzająca, więc trudno oczekiwać rewolucji, o ile w Wolfsburgu ktoś w ogóle zna takie słowo.
Rewolucją w wydaniu Volkswagena był Tiguan. Volkswagen miał nosa z modelem Golf Country. Po prostu klienci musieli dojrzeć do tego rodzaju samochodów. Volkswagen wszedł na rynek crossoverów stosunkowo późno, ale jak już wszedł, to z modelem, który był jak Golf – dopracowany w każdym szczególe. Kiedy moi rodzice mieli dość męczenia się z Volvo S40 (najgorsze Volvo niezależnie od generacji), zasugerowałem im Tiguana.
Z Tiguana rodzice są zadowoleni, jak z płynu do naczyń. Nie wymaga wysiłku. Po prostu działa. Jest wystarczająco nowoczesny, ale nie przytłaczający. Wystarczająco terenowy, żeby podjechać pod krawężnik, ale nikt nim nie będzie jeździć po błocie. I jak coś takiego poprawić, żeby nie zepsuć? Od 20 lat używam tego samego płynu do zmywania naczyń. Podoba mi się jego kolor, zapach, opakowanie. Wprowadzane przez producenta mutacje doprowadzają mnie do szału.
Bardzo byłem ciekaw nowego Volkswagena Tiguana. W końcu samochody z generacji na generację zwykle są coraz lepsze. Może z wyjątkiem wczesnych silników 1.4 TSI i diesli EA189. Nowy Tiguan jest oczywiście większy, w pewnym sensie można powiedzieć, że wygląda lepiej od poprzednika. Ma parę usprawnień, ale czy warto przesiadać się na nowego?
Dziś oprócz zwykłego testu pozwoliłem sobie dodać porównanie Tiguana 2012 kontra 2016. Jestem daleki od twierdzenia, że kiedyś to robili dobre samochody, a teraz to blacha i lakier, jak z papieru (chociaż akurat w mojej Maździe można niemal zdrapywać lakier paznokciem). Ale mając możliwość przejechania się nowym i starym Tiguanem jeden po drugim uważam, że nowy nie jest skokiem jakościowym, jakiego oczekiwałem.
Dodaj komentarz