Parę miesięcy temu Lexus zaprosił dziennikarzy, klientów oraz Bena Collinsa na tor w Poznaniu. Scenariusz imprezy prosty: upalamy w taki sposób, żeby przekonać się, jak dobre są samochodu marki Lexus.
Jest to na pewno wielkie wyzwanie, bo po pierwsze na około kręci się kilkadziesiąt osób o różnym stopniu zaawansowania znajomości techniki jazdy, a po drugie trzeba im wszystkim pokazać, że Lexus rządzi.
OK, po przejażdżce z Benem Collinsem właściwie nie ma wątpliwości, że Lexus RC-F jest najlepszym samochodem na świecie. A po próbie terenowej RX 200t byłem gotów uwierzyć, że SUV Lexusa potrafi zdobyć Mount Everest. A przynajmniej Kopiec Kościuszki.
Tak się szczęśliwie złożyło, że parę tygodni później Lexus RX 450h stał pod moim domem. Hybryda z 3,5-litrowym silnikiem? Nie prościej było wrzucić pod maskę to dwulitrowe turbo i dać mu hybrydę? Ale nie oszukujmy się, że Lexus kieruje się europejskimi gustami. To auto dla Amerykanów, nawet jeśli za Wielką Wodą uchodzi za małe.
Nawiasem mówiąc, szanuję zarówno osoby odpowiedzialne za design Lexusa, za to, że coś takiego narysowały, jak i zarządzających, którzy pozwolili coś takiego wyprodukować. Lexus RX (i w ogóle cała obecna gama japońskiej marki) wygląda… odważnie. I nie mogę się zdecydować, czy mi się to podoba czy nie.
Równolegle testowałem Mercedesa GLE i miałem chytry plan, żeby oba SUVy zabrać do “mojej” testowej piaskarni. Niestety kilka dni wcześniej próbowałem tam wjechać Kią Sportage i Hyundaiem Tucsonem. I ledwo wyjechałem. Piasek rozjeżdżony przez offroadowców w dużych zabawkach. Może na bardziej terenowych oponach dołączany napęd by mnie wyciągnął, ale na drogowych – nie ma szans.
Na moje szczęście tego dnia, kiedy miałem filmować Lexusa, Warszawę zaatakowali maratonoryści, więc nawet nie mogłem do piaskarni dojechać bez objazdu przez Nowy Dwór Mazowiecki. Co dla osoby przebywającej w Markach jest słabym pomysłem.
I wtedy przypomniałem sobie o dawnym torze crossowym. Wprawdzie tor już nie działa (albo tak zarósł, że bałem się próbować go dokładniej szukać), ale znalazłem mnóstwo błota, po którym Lexus i Mercedes mogły się przejechać bez narażania importerów tych marek na kosztowne naprawy. To samo sobie mówiłem, zanim wjechałem w niewinnie wyglądający teren Touaregiem z 5 lat temu. Oj, widziałem faktury za naprawę i bardzo by zabolało, gdybym musiał pokrywać to z własnej kieszeni.
W każdym razie (spoiler!) oba samochody przejechały przez błoto bez większego problemu. Ale uwaga, bo Lexus RX 450h wykorzystuje hybrydowy napęd nie tylko w tradycyjny sposób. Motor elektryczny napędza tylną oś. Podobne rozwiązanie pamiętam choćby z Peugeot 508 RXH HYbrid4. Jasne, lepsze to niż nic, ale w porównaniu z tradycyjnym napędem na wszystkie koła, to jednak nie to samo.
Lexus RX 450h zdecydowanie lepiej sprawdza się w korku, o czym przekonacie się w drugim materiale (tak, dziś są dwa).
Dodaj komentarz