Opel Crossland X to samochód, na który nie zwrócisz uwagi. Jest jak owsianka. Ma być, bo tak ktoś powiedział.
Założyciel sieci Marriott, niejaki J.W. Marriott, bardzo lubił owsiankę. Kiedyś szef kuchni w jednym z hoteli zdjął owsiankę z menu, bo nikt jej nie jadł. Kiedy J.W. Marriott odwiedził hotel, poprosił o owsiankę na śniadanie, a kiedy jej nie dostał, udał się na rozmowę z szefem kuchni. Wyjaśnił mu, że jako dziecko pasał owce i owsianka była jednym posiłkiem, który musiał mu starczyć na cały dzień. W związku z tym owsianka jest nienegocjowalna. Ma być dostępna.
Nie lubię owsianki, w hotelach omijam typowo śniadaniowe zupy, płatki itp. szerokim łukiem. Nie zauważyłbym, gdyby ich nie podawano. Podobnie jest z Oplem Crossland X. Nie tyle go nie lubię, ale po pierwsze na ulicy nie odróżniam go od Mokki (ostatnio ktoś w okolicy kupił sobie złotą Mokkę i za każdym razem zastanawiam się, jaki musiał dostać rabat, żeby wybrać Crosslanda 🙂 ). Po drugie, nie widzę żadnego powodu, żeby kupić właśnie Crosslanda, a nie np. Peugeot 2008 lub Citroena C3 Aircross. C3 Aircross jest przynajmniej zabawny, a 2008 jest mniej meh od Crosslanda.
Z drugiej strony Opel kojarzy się z samochodami tak stonowanymi, że Volkswagen przy nim wygląda jak pijany sen projektanta Mansory. Może są ludzie, którzy kupują samochód, żeby jeszcze bardziej wtopić się w tłum? Tylko po co w materiałach promocyjnych Opel opowiada o podróżach do Toskanii? Tam na pewno nikt nie podaje owsianki.
Opel Crossland X wg Ani.
Dodaj komentarz