To jest Peugeot Partner Tepee Outdoor (bardzo długa nazwa) i na pierwszy rzut oka w cennik jest około 15 tysięcy powodów, dla których lepiej kupić Citroena Berlingo. Ale we francuskiej firmie nic nie jest proste.
Jeszcze z rok temu wchodziło się do salonu Citroena i cena spadała o 20 procent od przeciągu. A potem negocjowało się dalej, aż samochód stracił na wartości więcej przed zakupem niż niejeden wóz przez pierwsze 2-3 lata użytkowania. O ile kupowało się Citroena na długie lata, to niższa wartość rezydualna nie była specjalnie dotkliwa. Gorzej, jeśli chciało się auto sprzedać wcześniej. W związku z tym Citroen zmienił politykę, urealnił ceny i teraz oferuje symboliczne rabaty.
Po co o tym opowiadam? Żeby spróbować Wam nakreślić sytuację panującą w Grupie PSA, która 9. rok z rzędu wiedzie “prym pod względem liczby patentów”, angażuje się w rynek usług mobilności i prze by wyprzedzić swój dotychczasowy organiczny rozwój (nie zmyślam, to wszystko wyczytałem w komuniaktach prasowych z ostatniego miesiąca). Otóż sytuacja wygląda tak, że teraz Peugeot oferuje duże rabaty flotowe i na pozór droższy o ok. 15 tysięcy złotych Partner Tepee tak naprawdę nie musi być droższy od Berlingo Multispace.
Musiały nad tym pracować tęgie głowy, ale sensu w tym nie widzę. Rozumiem naklejanie różnych znaczków na ten sam samochód w innych koncernach. Renault Kangoo i Mercedes Citan, Fiat Doblo i Opel Combo – tu dwa koncerny dzielą koszt jednego samochodu. Ale po co ten sam model pod dwoma markami w jednym koncernie?
Ale poza tym Peugeot Partner Tepee Outdoor jest wygodnym, przestronnym samochodem, który budzi we mnie ducha przedsiębiorcy. Takim samochodem mógłby jeździć uczciwy rzemieślnik. Może polski hydraulik? Te odsuwane drzwi świetnie sprawdzają się też przy filmowaniu ujęć car-to-car. I w wersji z systemem Grip Control Peugeot Partner z długą nazwą poradzi sobie na luźnej nawierzchni. Tylko po kiego grzyba dwa takie same samochody w jednym koncernie?
Dodaj komentarz