Renault Captur to bestseller. Tzn. pierwsza generacja była najlepiej sprzedającym się B-crossoverem w Europie. Czy nowy Captur będzie równie dobry?
Pamiętam moje miłe zaskoczenie pierwszą generacją Renault Captur. Po miernym Clio IV, nie chciałem nawet specjalnie dotykać się do Captura, ale widzowie prosili, więc umówiłem test i spędziłem z małym crossoverem Renault kilka bardzo przyjemnych dni.
Renault Captur okazało się być sympatycznym, praktycznym i zwinnym autem, które zaprasza cię do wzięcia udziału w przygodzie. Nic wielkiego, żaden urbex po Czarnobylu. Raczej skrót leśną drogą na domówkę u znajomych. Ale bardzo mi się podobało. Pamiętam, że pierwszy Captur miał parę wad, ale nie były to wady dyskwalifikujące, bo auto było jak pies, a pies ma osobowość.
Nowe Renault Captur jest (moim zdaniem) atrakcyjne wizualnie, napakowane nowoczesnymi rozwiązaniami z moim ulubionym systemem inforozrywki Easy Link, nadal ma osobowość i jeszcze ogrzewanie kierownicy. Ma też całą masę drobnych wad, które w każdym innym samochodzie sprawiłyby, że radziłbym trzymać się od niego z daleka.
W skrócie:
– w pewnych okolicznościach wiesza się elektryczne otwieranie lusterek;
– wybierak skrzyni shift-by-wire chyba z niczym nie jest połączony;
– wewnątrz jest ciasno;
– komunikaty wyświetlane na ekranie nie znikną bez ich zatwierdzenia;
– systemy wspomagające kierowce mają własne zdanie;
– widoczność jest do bani…
Wady mógłbym mnożyć. To wszystko irytujące drobiazgi, które uwierają, jak ziarnko grochu księżniczkę. Przy okazji, jak się czuje księżniczka na kanapie Captura? Zapraszam na test.
Dodaj komentarz