Volkswagen Arteon to kolejny z serii dziwnych motoryzacyjnych tworów, które łączą w sobie luksus, styl, funkcjonalność i parę innych atrybutów, które w teorii uzasadnają horrendalnie wysoką cenę. Kto zapłaci ćwierć miliona za ładniejszego Passata?
W tym miejscu przyznaję, że podśmiewałem się z Forda Mondeo Vignale, bo kosztuje 200 tysięcy, a za 250 tysięcy można mieć porównywalnie wyposażone Audi A4. I nie wycofuję się z tego. Co innego kieliszek, co innego szklaneczka. Vignale, podobnie jak Laurin & Klement, to wersja wyposażenia. Arteon to zupełnie inny model, który ma najnowsze w Volkswagenie wersje systemów wspomagających kierowcę, jest większy od Passata i przede wszystkim bardziej atrakcyjny. O cenie od niecałych 130 tysięcy złotych zapomnij, bo po pierwsze silnika 1.5 TSI jeszcze nawet nie ma w ofercie, a po drugie Arteona kupujesz właśnie po to, żeby korzystać z zaawansowanego, adaptacyjnego tempomatu, który wykorzystuje dane z nawigacji i sam zwalnia przed zakrętami.
Poza tym chcesz mieć pod nogą więcej niż 150 KM. 240-280 brzmi rozsądnie. Nie mogę się doczekać, żeby Arteonem przejechać się w Polsce, ale w niemieckim ruchu zużycie paliwa dla 240-konnego diesla oscylowało średnio na poziomie nieco ponad 6 litrów, a dla 280-konnego TSI nieco ponad 7 litrów. Fakt, dużo jeździłem z adaptacyjnym tempomatem, który trzyma się przepisów, jak poseł mandatu. Ale da się i tak jeździć.
O ile nowy Tiguan nie zrobił na mnie wrażenia, o tyle w Arteonie Volkswagen odzyskał mojo. Auto jest wykonane tak doskonale, że naprawdę trzeba się dobrze zastanowić nad powodami, dla których ktoś jeszcze kupiłby Audi A5 Sportback. Może dla mocniejszego silnika? W Audi jest jeszcze parę 3-litrowych diesli. Dla marki? Jasne, jeśli jesteś dentystą i dostałeś dobrą cenę od dilera, któremu zaaplikowałeś dodatkowe darmowe znieczulenie przy leczeniu kanałowym. Dla prowadzenia? Z Arteona przesiadłem się prosto do Audi A5 Sportback S Line. W porównaniu z Arteonem układ kierowniczy w Audi przypominał ciężarówkę. Volkswagen robi naprawdę dobre samochody. I mówię to nawet mimo tego, że impreza była słabo zorganizowana, a zamiast 5-gwiazdkowego hotelu spaliśmy w lotniskowym przybytku. Nie, nie przekupili mnie. Naprawdę wydałbym ćwierć miliona na Arteona.
Volkswagen Arteon według Ani.
Dodaj komentarz