Volkswagen Golf jest bardzo praktyczny i od lat stanowi punkt odniesienia w segmencie aut kompaktowych. Ale w tym przypadku walory praktyczne są drugorzędne. Bo Volkswagen Golf R ma osiągi zbliżone do Mercedesa AMG A45. Diabeł, nie Golf.
Golf w wersji R to następca wprowadzonego na rynek na początku tego wieku modelu R32. Golf Mk 7 R rozpędza się od zera do setki w 4,9 sekundy, ma seryjny napęd na wszystkie koła i można w nim całkowicie odłączyć kontroli stabilności.
Zwykle z rezerwą podchodzę do samochodów, które mają przerost mocy nad umiejętnościami kierowcy. Przeważnie nie nadają się do codziennej jazdy, a w dodatku kastruje je mnóstwo systemów bezpieczeństwa, które mają za zadanie oszukać prawa selekcji naturalnej i pozwolić kierowcy się rozmnożyć. W ten sposób powiększana jest pula potencjalnych klientów w kolejnym pokoleniu.
Volkswagen Golf R zaskakuje, bo absolutnie nadaje się do codziennego użytkowania. Właśnie miałem porównanie z Peugeot 308 GTi, który był tak twardy, że wszyscy pasażerowie wysiadali z niego wstrząśnięci i wcale niezmieszani mówili mi, że wolą wracać z buta. Golf R ma też mnóstwo systemów bezpieczeństwa, które w granicach zdrowego rozsądku są w stanie uratować kierowcę przed samym sobą.
Jasne, Volkswagen Golf R nie jest samochodem tanim. Nie tylko osiągami zbliża się do AMG A45, ale też ceną. Argumentem przemawiającym na korzyść Golfa jest nieco większy bagażnik i obszerniejsze wnętrze. Z drugiej strony wnętrze sportowego Mercedsa wygląda wyjątkowo, podczas Volkswagen Golf R nawet ze sportowymi fotelami wygląda ponuro. Plus dla Golfa to dostępność R-ki także w nadwoziu kombi. Ale na rynku robi się ciasno. Volkswagen Golf R musi zmierzyć się z Fordem Focusem RS.
Dodaj komentarz