Porsche Panamera to samochód, który nigdy nie powinien był powstać. I na szczęście powstał. Porsche Panamera drugiej generacji wygląda (moim zdaniem) lepiej niż 991 911, które za bardzo się roztyło. Właściwie brakuje mu już tylko tylnych drzwi.
I w tym momencie wjeżdża Panamera. Porsche Panamera Turbo jest nie tylko komfortowe (jak na sportową limuzynę), ale też bardzo szybkie, bardzo wydajne, bardzo, bardzo, bardzo wszystko. Również bardzo drogie. Ale to co Panamera Turbo daje w zamian, warte jest każdej z ponad 900 tysięcy złotówek.
Co ja w ogóle piszę? Dwutonowe krówsko z V8 pod maską lepsze niż sportowe coupe z kultowym bokserem? Chyba u facetów zbliżających się do 40-stki zachodzą nieodwracalne zmiany w mózgu. Nagle zaczynają myśleć o komforcie, praktycznych aspektach życia i zamiast 911 kupują Cayenne. Albo Panamerę.
Nie jest ze mną jeszcze tak źle, żebym nie chciał bardziej sportowego Porsche. Ale dziś byłby to Cayman, bo 911 kompletnie do mnie nie przemawia. Coś, co kiedyś jednoznacznie kojarzyło się ze sportowym autem, dziś naprawdę wygląda, jak skrócona Panamera. A Porsche Panamera Turbo jest niewiarygodnie dobrym samochodem. Nagina prawa fizyki, jest szybszy niż jesteś w stanie uwierzyć, jest w nim dużo miejsca, do tego ma najlepszy na rynku system infozrywki. A całość jest poskładana tak solidnie, że za 20 lat za kierownicą poczujesz się, jak w nowym samochodzie. O ile przetrwa cała ta elektronika.
Jasne, mogę się wyśmiewać ze sterowanych z poziomu ekranu dotykowego nawiewów. Jest to coś tak zbędnego, że w aucie za 900+ tysięcy chcesz to mieć. Bo możesz. I tak przypiszesz ulubione ustawienie klimatyzacji, fotela, odtwarzacza muzyki, kanału wiadomości, itp. do kluczyka. Wsiadasz za kierownicę i samochód jest Twój. Nawiasem mówiąc to samo można dziś zrobić w odświeżony Golfie, ale system Discover Pro w Volkswagenie jest namiastką tego, co dostajesz w Porsche.
Dodaj komentarz