Jeep Wrangler to niekończące się przygody. Zwykły dzień zdjęciowy zamienił w ciekawą sekwencję wydarzeń.

Przygoda zaczęła się właściwie jeszcze w 2018 roku, kiedy próbowałem się na test Wranglera umówić. Najpierw głównie go nie było. Rozumiem, rynek amerykański wchłonie każdą ilość Wranglerów. W 2018 roku w Stanach Jeep sprzedał 3 razy więcej Wranglerów niż w Europie… w ciągu 20 lat. Tegoroczna sprzedaż Tesli Model 3 w Europie (2019 H1) kilkakrotnie przekroczyła sprzedaż Wranglera w 2018 roku. Citroen sprzedał więcej DS7 niż Jeep Wranglerów. Nie jest to jeszcze egzotyk na poziomie Lamborghini czy Ferrari, ale nic dziwnego, że Europa (a Polska w szczególności) jest na dalekim miejscu, jeśli chodzi o dostawy.

Samochód udalo mi się umówić na luty, ale chorowałem, więc przełożyłem na maj. W maju okazało się, że ktoś uszkodził fotel i trzeba długo czekać na części zamienne. Biorąc pod uwagę potencjał europejskiego rynku, wcale mnie to nie dziwi. W każdym razie już w sierpniu dorwałem się do Wranglera i szczerze mówiąc, zupełnie mi to nie pasowało.

Umówmy się, że Jeep Wrangler JL pojawił się już w testach u wszystkich, którzy mają coś o nim do powiedzenia. Potencjalni klienci już się nasycili filmami, na których Wrangler pokonuje przeszkody, które górskie kozy przyprawiają o drżenie pęcin. Po co w ogóle marnuję swój czas na film, który się nie “wyklika”?

Od kilku lat staram się umawiać do testów samochody, które albo mnie interesują, albo mają duży potencjał oglądalności. Po Jeepie nie wiem czego oczekiwać, ale off road jest na dalekim miejscu, jeśli chodzi o rzeczy, które lubię robić. Poza tym, cokolwiek bym o Wranglerze nie powiedział, zaraz przyjdzie Jeep Klub Polska, albo w ogóle jacyś fani baja, i powiedzą mi, że w dupie byłem i się nie znam, Jeep Wrangler JL to już nie jest prawdziwy Jeep, bo ma nawigację i ogrzewane fotele, nikt za to nie zapłaci 200 tysięcy, tylko trzeba brać bazową wersję i samemu robić modyfikacje, bo tylko tak się robi prawdziwy off road.

Ale odebrałem Wranglera, wsiadłem za kółko i nagle wszystko się zmieniło. To nie jest Range Rover, który z całym szacunkiem dla właściwości terenowych samochodów brytyjskiej marki, w terenie głównie rysuje sobie felgi, a jakakolwiek ryska na lakierze obniża wartość rezydualną testowego egzemplarza o dwa i pół pierdyliona złotych. Jeep Wrangler to samochód, który jedzie tam, dokąd chce kierowca. Nie ma elektronicznych systemów wspomagających, ozdobnych elementów karoserii. Po prostu jedzie.

Po paru dniach testów przyszła pora nagrać materiał. Pogoda w kratkę, więc twardy dach zdejmiemy na planie, żeby pokazać jak to działa, a potem założymy z powrotem i kolejne ujęcie. Meteo.pl nigdy nie kłamie, z wyjątkiem wtedy, kiedy ma być krótka mżawka, a leje przez godzinę. W dodatku leje, kiedy dach zdjęty i okazuje się, że we dwoje z Anią go nie założymy. Nie dlatego, że jest ciężki, ale dlatego, że fizyka – potrzebne są trzy punkty podparcia.

Telefon do przyjaciela. Marcin jest niezawodny i zamiast do pracy pojechał godzinę na nasz plan zdjęciowy. Przez godzinę schniemy. Z pomocą Marcina zakładamy dach w 5 minut. Kolejne ujęcia w piaskownicy. Jeep Wrangler prawie się zakopał, ale udało mi się uratować, bo stamtąd prędko by mnie nie odkopali. W schowku jeszcze chlupie woda, tam gdzie sucho – kilogramy piasku. Samochód podjeżdża wielokrotnie pod to samo wzniesienie, żeby mieć ujęcia pod różnym kątem.

Ania ma dość, bo jeszcze nie wyschła po deszczu. Dzień zdjęciowy trwa już dwa razy dłużej niż zwykle, a ja nie chcę przestać jeździć po tej piaskownicy. No dobrze, kończę, bo mam do dogrania jeszcze wypowiedzi na drodze, a głupio byłoby coś zepsuć i nie skończyć materiału.

Dawno się tak dobrze nie bawiłem na zdjęciach. Z tej perspektywy nie obchodzi mnie, czy ktoś ten materiał obejrzy, czy nie. Ja miałem swoją przygodę, a Jeep Wrangler dał radę.

1 komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  • Wrangler Unlimited, sztywny dach na zimę, miękki na lato (i jest to cabrio!) i może to być dla mnie jedyny samochód, jeśli ktoś decyduje się na ten model Jeep’a to zdaje sobie sprawę co to za samochód i jakie są jego wady, a przede wszystkim jakie ma zalety. Do tego jeszcze +100 do lansu, + 100 tys. zł za dodatkowe akcesoria 😉
    Tak czy inaczej ten samochód jest moim marzeniem ( i tak mam samochód terenowy, dom w górach, ciągnę jetski nad jezioro)!!