Mazda3 Skyactiv-X to ostatnia próba obrony japońskiego producenta przed turbo i napędem elektrycznym. Zresztą przegrana.
Mazda to mała firma, więc zanim wyda pieniądze na badania i rozwój, ogląda jena z każdej strony. I tak wyszło, że bardziej opłacało się usprawniać silniki wolnossące, niż inwestować w jednostki turbodoładowane i napędy elektryczne. Już nawet przed hybrydami nie dało się obronić, bo silnik to tzw. miękka hybryda, ale na 24voltowej instalacji, a nie 48-voltowej, jak wszyscy z Suzuki włącznie. Podobno tak jest taniej, lżej i lepiej.
W ogóle, jeśli z Maździe coś wygląda na słabo wykonane, to nie trzeba nawet pytać o przyczyny. Na pewno tak jest lżej, taniej i lepiej, a lekkość w Maździe to podstawa. Bo wszystko sprowadza się do optymalizacji istniejących rozwiązań.
Mazda3 została więc zoptymalizowana do granic wytrzymałości, bo ostatnio pojawiła się informacja zza Wielkiej Wody o wprowadzeniu na rynek wersji z silnikiem 2,5L z turbo (nareszcie!). Raczej nie trafi do Europy, ale myślę, że silniki Skyactiv o mniejszej pojemności niebawem dostaną kopa.
Mazda wprowadziła również na rynek model elektryczny MX-30. Wszystko po to, aby spełniać restrykcyjne normy emisji i ograniczyć kary dla całej gamy modelowej. Nie twierdzę, że znam rozwiązanie, ale z jakiegoś powodu konkurencja już dawno zaczęła inwestować w silniki z doładowaniem i hybrydy. A Mazda znów została ostatnim samurajem.
Dodaj komentarz