Pod nazwą MINI Cooper S E kryje się elektryczne MINI Hatch. Czyli BMW i3. Ale właściwie to BMW powstało na bazie MINI. Już wyjaśniam!
BMW i3 powstało w oparciu o doświadczenia na żywych organizmach klientów. Najpierw powstało MINI E, a potem BMW ActivE. Jeździli tym prawdziwi ludzie, a MINI (należące do BMW) zbierało dane. W rezultacie powstało BMW i3 – pierwszy masowy model elektryczny bawarskiego producenta.
Mam sentyment do BMW i3. Po pierwsze, po prawie 7 latach od debiutu, nadal mi się podoba. Co jakiś czas mentalnie robię podejście do zakupu, ale albo zasięg jeszcze nie ten, albo cena nadal za wysoka. Przyglądałem się nawet autom na rynku wtórnym, ale są jeszcze za drogie. A mówili, że elektryki nie będą trzymać wartości.
Po drugie, byłem na prezentacji BMW i3 w 2013 roku i jako jeden z pierwszych (jeśli nie pierwszy) dziennikarzy opublikowałem jego test na YouTube. Polska wersja testu jak na elektryka osięgneła niezłe wyniki, ale wersja anglojęzyczna przez dłuższą chwilę była na szczycie wyników wyszukiwania na hasło “test bmw i3”. Czyli z punktu widzenia fejmu i przychodów, wyjazd się zwrócił.
Po trzecie, wyjazd w ogóle był udany, mimo (a może właśnie dlatego) że BMW było wtedy na etapie zrównoważonych prezentacji. Pierwszego dnia była tylko prezentacja, potem przerwa, kolacja i jazdy następnego dnia. Po prezentacji z Redaktorem Bołtrykiem wsiedliśmy na elektryczne rowery BMW i pojechaliśmy zwiedzać Amsterdam. Czyli na frytki z majonezem.
I bardzo dobrze, bo zrównoważone prezentacje BMW miały to do siebie, że podawano dania w oparciu o lokalne produkty, gotowane przez lokalnych szefów kuchni, itp. Holendrzy może i potrafią we frytki z majonezem, ale kolacja była absolutnie niejadalna. Nawet holenderskie wino (kto by pomyślał, że Holendrzy produkują wino!) było jak gorszy polski rocznik z Festiwalu Wina w Jaśle.
Wtedy Redaktor Bąk zauważył, że na szczęście w barze jest Żubrówka. No i dalej już poszło tak, że przedstawicielka BMW, która siedziała między mną a Redaktorem Bołtrykiem, a naprzeciwko Redaktora Bąka, następnego dnia miała straszny ból głowy. A my wsławiliśmy się jako pierwsi dziennikarze motoryzacyjni na świecie, którzy dostali mandat za przekroczenie prędkości samochodem elektrycznym.
Chyba ze 150 euro za 54 km/h na 50. To tak a propos polskiego ubolewania, że za 50 ponad limit w terenie zabudowanym prawo jazdy zatrzymują. Do robót publicznych na pół roku powinni posyłać!
Opowiadam o tym BMW i3 z taką lubością, że naprawdę powinienem był je już dawno kupić. Ale jest trochę za twarde, na tych wąskich eko-oponach jest umiarkowanie stabilne, pozycja za kierownicą jest dziwna, a w ogóle to się już bardzo postarzało. Z nowocześnie wyglądającymi samochodami tak jest, że mogą się szybko opatrzeć.
BMW nie planuje rychłego wprowadzenia nowej generacji i3. Koncern zapowiedział, że inwestycje w pojazdy o napędzie elektrycznym dłużej się zwracają, poziom sprzedaży jest na zadowalającym poziomie, więc na razie nie zmieniają tego, co działa.
Za to napęd, który i3 zyskało dzięki MINI E, teraz trafił do MINI Cooper S E. Na początku sceptycznie do tego projektu podchodziłem, bo zasięg znów niewielki, poza tym ciężkie, twarde MINI… A tu się okazuje, że właściwie niepotrzebny był mi większy zasięg do miasta, a MINI przestroiło zawieszenie tak, że chrzanię gokartową frajdę z jazdy, kiedy mam miękko pod tyłkiem. Takie MINI to ja nawet rozumiem.
Zapraszam na test MINI Cooper S E.
Dodaj komentarz