Suzuki Swift Sport to idealne połączenie emocji i komfortu. Tak powinien zachowywać się Volkswagen Polo.
Suzuki to dziwny twór. Ma stałą bazę klientów, którzy wybierają przedostatni samochód w życiu (ostatnim będzie karawan). Ma w ofercie kilka modeli, które na siebie zachodzą (np. Vitara vs. S-Cross czy Swift vs. Baleno). Ponadto pozwala sobie na ruszenie rzeczy świętych i zamianę ostatniej prawdziwej terenówki Grand Vitary w crossovera. No dobrze, zachował się Jimny, ale generalnie dziwne rzeczy dzieją się w Suzuki.
I jak tu promować Suzuki Swift Sport? Kto to kupi? I po co? Myślę, że byłby to prawie idealny samochód dla mojej mamy, która stale narzeka na brak sportowych wrażeń jazdy w swoich samochodach. Jasne, że po Saabie z uturbionym V6 pod maską Tiguan wydaje się mułowaty. Ale crossover był rodzicom potrzebny, to łatwiej wsiadać, lepsza widoczność, bezpieczniej, itd.
I gdyby nie bezpieczeństwo, zasugerowałbym bym jej Suzuki Swift Sport. Jest zrywne, ma świetny układ kierowniczy, a jednocześnie siedzi się w nim wysoko, widoczność jest niezła i o ile za kierownicą nie zasiądzie młody narwaniec, to nie powinno wylecieć z zakrętu. Problem w tym, że moja Szanowna Rodzicielka jest w wieku grupy docelowej Suzuki w Polsce i nikt nie oczekuje, że Swift we stecznym lusterku 1. będzie wyprzedzać, 2. będzie wyprzedzać ze znaczną prędkością. Tyle razy, ile inni kierowcy zajeżdżali mi w nim drogę, nie zdarzyło mi się dawno.
Szlag mnie trafia, bo ty też, zamiast kupić Suzuki Swift Sport i zmienić postrzeganie marki, pewnie wybierzesz Polo GTI lub Fiestę ST. I popełnisz błąd.
Dodaj komentarz