Nowy Nissan LEAF wygląda mniej jak lodówka, a więcej jak duża Micra. Można nim już bez większego wysiłku dojechać do Kielc, ale tam nastaw się na dłuższy postój.
Skonfiguruj ten samochód w Auto Katalogu Samar
https://play.google.com/store/apps/details?id=pl.samar.catalogue
https://itunes.apple.com/pl/app/auto-katalog-samar/id1361950238?mt=8
Przed chwilą rozmawiałem z Redaktorem Bołtrykiem, który od kilku dni żyje samochodami o napędzie hybrydowym. Sprzedaż tego typu aut w Polsce rośnie, ale są to głównie klasyczne hybrydy (czytaj same Toyoty), a nie koniecznie auta z napędem hybrydowym typu plug-in (czyli takie, które można podładować z gniazdka i przejechać na prąd 20-50 km). Podobno w Holandii, gdzie przez kilka lat były wysokie ulgi na firmowe PHEV, Holendrzy na potęgę kupowali Outlandera PHEV i go nie ładowali. Po prostu jeździli nim, jak zwykłą hybrydą, czyli targali dodatkowe kilogramy i puszczali do atmosfery więcej CO2, niż zakładali autorzy pro-ekologicznych ulg.
Z samochodami o napędzie elektrycznym, takimi jak np. Nissan LEAF, sytuacja jest o tyle jasna, że w danym kraju wiadomo skąd pochodzi energia i wiadomo, że taki samochód na pewno sam z siebie CO2 nie wyemituje. Nie należy się też obawiać masowego zatruwania środowiska zużytymi akumulatorami, bo po pierwsze samych EV jest niewiele, a po drugie na razie nie zanotowano masowych usterek akumulatorów.
Od premiery w 2011 roku sprzedano ponad 320 tysięcy egzemplarzy na całym świecie, co czyni Nissana Leafa najlepiej sprzedającym się samochodem o napędzie elektrycznym i pokazuje skalę zainteresowania elektromobilnością.
Dla porównania w Polsce w 2017 roku zarejestrowano 500 samochodów o napędzie elektrycznym, przy czym Nissan LEAF był zdecydowanym liderem z 239 zarejestrowanymi egzemplarzami, dwa razy więcej niż BMW i3, które było liderem rok wcześniej. Według IBRM Samar rynek samochodów elektrycznych urósł w tym czasie o blisko 200 procent.
W okresie styczeń-maj 2018 zarejestrowano nad Wisłą 261 samochodów o napędzie elektrycznym, prawie dwa razy więcej niż w pierwszych pięciu miesiącach 2017 roku. Nissan LEAF jest znów na prowadzeniu. Ale przy takiej sprzedaży aut elektrycznych, trudno spodziewać się dużych inwestycji w sieć ładowarek.
Pierwszym Leafem z akumulatorami 24 kWh trudno było wyjechać gdzieś pod miasto, bo nie było gwarancji, że prądu starczy na powrót. Pomijam brak jakiejkolwiek infrastruktury. Po liftingu z akumulatorami 30 kWh było już lepiej. Samochód w mieście bez problemu robił przebiegi rzędu 200 km na jednym ładowaniu. Ale poza miasto nadal bym się nie zapuszczał bez nocowania. A o autostradzie zapomnij.
Nowy Nissan LEAF ma teoretyczny zasięg w okolicach 400 km, ale realnie należy liczyć 250-280 w mieście i niecałe 180 w trasie. To znaczy, że z Warszawy dojedzie już do Kielc, gdzie jeśli załapie się na ładowarkę Typu 2 (u dilera lub w hotelu), to po 7 godzinach samochód powinien być gotowy do powrotu. A jeśli zwykłe gniazdko 230V, to lepiej zaplanuj sobie dużo zajęć w Kielcach, bo 20 godzin ładowania masz jak w banku.
Dodaj komentarz