Nowy Land Rover Defender budzi kontrowersje. Z jednej strony nazwą i wyglądem nawiązuje do terenowej legendy, z drugiej strony porzuca najbardziej terenowe atrybuty na rzecz codziennej użyteczności.

Jaguar Land Rover jest niewielkim producentem. W ostatnich latach globalnie koncern sprzedawał ok. 600 tysięcy samochodów, z czego ok. 3/4 to Land Rovery. W Europie Land Rover sprzedawał ostatnio po około 150 tysięcy samochodów rocznie, kolejne 90 tysięcy w Stanach, 30-40 tysięcy w Chinach.

Na tym tle sprzedaż modelu Defender (dane z rynku europejskiego) była mizerna i w ostatnich latach produkcji oryginalnego Defa oscylowała na poziomie tysiąca sztuk rocznie. Według Carsalesbase.com najlepszy w tym stuleciu był rok 2004, kiedy sprzedało się aż 9 tysięcy sztuk.

Dla porównania Discovery Sport co roku znajduje 30-40 tysięcy nabywców, kolejne kilkanaście tysięcy to Discovery. Prawdziwym hitem jest Range Rover Evoque, który mimo wyższej ceny i mniejszej praktyczności sprzedaje się lepiej niż Discovery Sport. Velar to kolejne 20-parę tysięcy i jeszcze Range Rover i Range Rover Sport (u sumie ok. 30 tysięcy).

Dane mówią same za siebie: klienci chcą kupować luksusowe SUVy. Mogą coś potrafić w terenie, ale ważne, żeby były luksusowe. Z tej perspektywy decyzja Land Rovera o przesunięciu Defendera w stronę pojazdów bardziej luksusowych nie dziwi. Zresztą tak samo było z przejściem z Serii 3 na Defendera w latach 80. ubiegłego wieku. Po prostu wtedy auta terenowe budowało się głównie na ramie, bo technologia konstrukcji samonośnych nie była tak zaawansowana jak dziś, a poza tym było więcej trudno dostępnych miejsc, w których taka “prawdziwa” terenówka miała uzasadnienie.

A co z Wranglerem? Przecież to nadal jest prawdziwa terenówka i sprzedaje się, jak ciepłe bułeczki. Jasne. W Stanach Jeep Wrangler znajduje 200-220 tysięcy nabywców rocznie. To ponad dwa razy więcej niż Land Rover ze wszystkimi modelami. Dla porównania w Europie Wrangler sprzedaje się po 6-7 tysięcy egzemplarzy rocznie. I podejrzewam, że to zaspokaja potrzeby wszystkich offroadowców, pozerów i cosplayowców na Starym Kontynencie.

Land Rover Defender nadal wiele potrafi w terenie, ale przede wszystkim przez większość czasu jest bezobsługowy. Zjeżdżasz z asfaltu i nie zatrzymujesz się. Samochód sam dobiera właściwe ustawienia. Jeśli jesteś latyfundystą i potrzebujesz dowieźć alpakom belę siana na drugi koniec posiadłości, a potem chcesz wysokczyć na zakupy i do teatru, Defender robi robotę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *